Wywiad dla „Między nami trzynastkami”

5/17/2012 10:53:00 AM

Jakiś czas temu napisały do mnie Ola Balak i Marcela Lesiczka, prosząc mnie o udzielenie wywiadu do... gazetki, którą przygotowują na konkurs.

Zdjęcie udostępniły Ola i Marcela

Gotową gazetkę pod tytułem "Między nami trzynastkami" dostałam i jestem pod wrażeniem! Wcale się nie dziwię, że dziewczyny wygrały konkurs. Zrobiły kawał świetnej roboty!

Oto wywiad, który przeprowadziły te dwie dziewczyny z fantazją:

 Dlaczego została Pani pisarką?

Hm... nie udało mi się zostać strażniczką w afrykańskim rezerwacie lwów, międzyplanetarną wojowniczką ani gwiazdą rocka, więc musiałam się zająć czymś innym... ;-)

A tak naprawdę, żebym została pisarką, musiało wydarzyć się kilka rzeczy: po pierwsze - chciałam pisać książki, po drugie - znalazły się wydawnictwa, które chciały je wydać, potem czytelnicy i krytycy przyjęli je dobrze, więc mogły powstać kolejne książki...

Skąd bierze Pani pomysły na kolejne książki?

Pomysły podsuwają mi codzienne wydarzenia, przeczytane i zasłyszane opowieści, różne przemyślenia.

Pisząc książki poszukuje się nie tylko pomysłu na fabułę, ale też na to, w jaki sposób historia zostanie opowiedziana. Na przykład czy będzie mieć (lubianą przez młodzież) formę pamiętnika, czy jakąś inną? Staram się przemyśleć nie tylko postacie bohaterów, kolejność wydarzeń w książce i ich okoliczności, ale też nadać całości jakąś ciekawą formę. Coś, co zaintryguje czytelników i zachęci ich do czytania.

W najnowszej książce bohaterka, która wychowała się w kiosku z gazetami i "żyje" kolorową prasą wyobraża sobie, że jest kimś, o kim piszą gazety i opowiada swoje przygody w formie artykułów z kolorowego magazynu.

W swoich książkach bardzo wiernie przedstawia Pani problemy współczesnych nastolatek, ich relacje z nauczycielami, rodzicami. Skąd tyle Pani o nich wie?

Dawno, dawno temu (dla Was pewnie gdzieś pomiędzy jurą a kredą ;-P) też byłam nastolatką. Trochę pamiętam z tamtych czasów, tak "jak przez mgłę", ale pisałam wtedy pamiętniki i dzięki nim przetrwało trochę moich wspomnień!

Poza tym pracowałam i czasem nadal pracuję z nastolatkami. Myślę, że te współczesne, nie różnią się od tych z "moich czasów". W gruncie rzeczy chyba od zarania dziejów nastolatki były takie same, tylko żyły w innych warunkach i dlatego różnie się zachowywały. Współczesne nastolatki mają mniej obowiązków niż w było to jeszcze dwadzieścia lat temu.

Kiedyś mieliśmy więcej obowiązków i wymagano od nas więcej odpowiedzialności, ale cieszyliśmy się znacznie większą wolnością. Rodzice nie zaprowadzali nas i nie odbierali ze szkoły tak długo, jak ma to miejsce teraz. Nie trzeba było zapewniać już całkiem podrośniętym dzieciom opiekę, organizować im czas, tak jak teraz.

Myślę, że byliśmy bardziej samodzielni niż współczesne nastolatki, choć zapewne mniej niż wcześniejsze pokolenia. Znacznie więcej czasu spędzaliśmy poza domem. Dzięki temu prowadziliśmy chyba bogatsze życie towarzyskie, nie "na fejsie", czy innych stronach tego rodzaju, tylko "w realu". Nie było internetu, komórek, nawet telefonów, aby się spotkać z przyjaciółmi, trzeba było wyjść i chciało się wychodzić z domu - to chyba największa różnica, jaką obserwuję. Teraz niektóre nastolatki nie lubią opuszczać domu (i komputera), za moich czasów każdy tylko patrzył, żeby gdzieś się wyrwać! ;-)

"Książka najwierniejszym towarzyszem w podróży życia"- czy myśli Pani, że współczesna młodsza młodzież ( w wieku 13 plus) chętnie sięga po książki, oczywiście poza koniecznością przeczytania lektur szkolnych?

W Polsce ludzie niestety czytają bardzo mało, ale mam wrażenie, ze młodzież i tak czyta więcej niż dorośli. Choć mówi się, że właśnie nastolatki mało czytają, dorośli czytają jeszcze mniej. Dlatego często ich dzieci też nie sięgają po książki, czasem nawet nie mają ich w domu i nie wiedzą, gdzie jest najbliższa biblioteka.

Zwykle ludzie tłumaczą, że nie mają czasu na czytanie, ale znaczna część tych, którzy tak mówią znajduje czas np. na śledzenie kilkunastu telenowel, programów rozrywkowych, czy plotek w brukowcach. Myślę, że właśnie to zastąpiło książki wielu ludziom. Trochę szkoda, ale to ich wybór.

W jaki sposób w dzisiejszych czasach można zachęcać nastolatki do czytania książek?

Niedawno rozmawiałam ze specjalistką od promocji literatury młodzieżowej w jednym z wydawnictw. Powiedziała, że nawet nie ma gdzie reklamować książek dla nastolatków, bo w telewizji i prasie dla młodzieży nie chcą o tym pisać. Uważają, że młodzież interesuje tylko muzyka pop, nowe kosmetyki, ciuchy i plotki. Chyba nie najlepsze zdanie o Was mają... ;-)

Na szczęście jest jeszcze internet, w którym niezależnie od takich mediów, nastolatki mogą same polecać sobie książki i dzielić się opiniami na ich temat. Jest trochę stron, przeznaczonych dla nastolatków, które wymagają czegoś więcej niż fotki "celebrytek" w nowych pantalonach czy berecikach. ;-) Czasem recenzuję książki dla młodzieży na stronach portali amanita.pl i junior.reporter.pl

Są też książkowe serwisy społecznościowe, fora i blogi. Tam można spotkać wielu młodych ludzi, dlatego myślę, że internet pomaga czytelnictwu, a nie osłabia je.

Dlaczego wybrała Pani akurat Anię na narratorkę swoich powieści?

Kiedy zdecydowałam się na powieść dla młodzieży, utrzymaną w formie pamiętnika nastolatki, wiedziałam, że musi to być ktoś, kto umie opowiadać: gaduła, obserwator, a przede wszystkim osoba, która będzie zrozumiale i poprawnie formułować zdania i posługiwać się dużym zasobem słownictwa. Dlatego Ania jest bystrą i oczytaną dziewczyną. Niektórzy zarzucają mi, że ma zbyt bogaty słownik jak na nastolatkę. Moim zdaniem nastolatki, które dużo czytają, mają bogaty słownik.

Nie zgadzam się też, że dla młodzieży należy pisać prostym językiem. Myślę, że właśnie z książek nastolatki mogą nauczyć się nowych słów i zwrotów. Bogate słownictwo i umiejętność wypowiadania się przydaje się w życiu, nie tylko podczas czytania, czy w szkole. Człowiek, który precyzyjnie się wypowiada lepiej sobie poradzi w kontaktach z innymi ludźmi i w ogóle w życiu. To jeszcze jeden z powodów, dla których warto czytać.

Czy przygody bohaterów są wzorowane na Pani własnych przeżyciach?

To fikcja literacka. ;-) Choć niektóre sceny zostały zainspirowane inspirowane prawdziwymi przygodami. Nie opowiadam ich dokładnie tak, jak wyglądały w rzeczywistości - zawsze coś zmieniam.

Czy chciałaby Pani kiedyś spotkać bohaterki swoich książek?

Może lepiej nie... ;-)
Chyba nie najlepiej świadczyłoby o moim zdrowiu psychicznym, gdybym zaczęła się z nimi spotykać.

Ale gdybym była nastolatką, mogłabym mieć takich przyjaciół.

Z którą z bohaterek swojej książki: Anią, Blondi, Niką czy Paulą zaprzyjaźniłaby się Pani, gdyby mieszkała w ich bloku i dlaczego?

Będąc nastolatką, chyba najlepiej dogadałabym się z Anią, bo też byłam molem książkowym, ale z pozostałymi osobami też mogłabym się przyjaźnić.

Czy jest Pani Marzycielką?

Do owego stowarzyszenia z mojej książki nie należałam, bo... naprawdę go nie było. ;-) Ale chyba jestem marzycielką, a nawet Marzycielką, jak wszyscy ludzie z fantazją.

W jaki sposób wymyśla Pani tytuły swoich opowieści?

Z tym bywa różnie: czasem tytuł sam "przychodzi do mnie", a czasami muszę nad nim pomyśleć. Większość tytułów wymyśliłam, kiedy książki już były gotowe, ale na przykład tytuł "Miłość ci wszystko wyPaczy" miałam w głowie chyba jeszcze przed napisaniem "Trzynastki na karku".

Czy szykuje Pani dla nas nową niespodziankę w postaci książki?

Tak i to już wkrótce. Nowa książka ukaże się albo jeszcze w kwietniu, abo pod koniec maja. Jej bohaterowie są starsi niż ci, znani z serii nowohuckiej. Główna bohaterka jest prawie pełnoletnia. Jest też inna niż Ania, czy Karolina.

Czy mogłaby zdradzić Pani naszym czytelnikom o czym ona będzie?

Siedemnastoletnia Vanessa wychowała się w kiosku z gazetami. Nauczyła się czytać na pisanych wielkimi literami tytułach w rodzaju „Kosmici płoszą mi kury” i z gazet przyzwyczaiła się czerpać wiedzę o świecie. Nawet swoje życie wyobraża sobie jako kolorowy magazyn.

Pewnego dnia poznaje sąsiadkę – tajemniczą starszą kobietę, która tak bardzo różni się od znanych jej z otoczenia i z gazet „emerytek”, że zaczyna ją fascynować. Nie ma telewizora, a jej mieszkanie wypełniają książki, które Vanessa uważa za zdecydowanie zbyt długie, żeby nadawały się do czytania...

Czy jakaś nagroda, recenzja Pani książek jest dla Pani szczególnie cenna? Jeśli tak, to która i dlaczego?

Najbardziej cenię sobie recenzje osób, które świetnie znają się na książkach. Pamiętam, jak ucieszyły mnie pozytywne recenzje Ewy Grudy i Doroty Koman. Wielką radość sprawiły mi też wyróżnienie w konkursie im. Astrid Lindgren i nagroda im. Kornela Makuszyńskiego, przyznane przez jury, którym przewodniczyła Joanna Papuzińska - jej książka, "Tygryski" była jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa, pierwszą, którą zapamiętałam jako samodzielnie przeczytaną. Wychowałam się na jej tekstach, więc to było takie fajne: poznać ją na żywo, dowiedzieć się, że docenia to, co robię. W dodatku nagroda Makuszyńskiego świetnie wygląda - ciężka, monumentalna statuetka Koziołka Matołka - wygląda tak mrocznie i złowrogo!

Bardzo sobie cenię recenzje nastolatków, zamieszczane w takich gazetkach jak Wasza i na blogach. Uważam, że to fantastyczne, że młodzi ludzie, zupełnie bezinteresownie poświęcają swój czas, żeby zachęcić (albo zniechęcić) innych do przeczytania książek. Kiedy piszą, że moje książki im się podobają, bardzo się cieszę, bo te książki przede wszystkim im powinny się podobać.

Zobacz też:

3 komentarze

Spam będzie usuwany.