„Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma”?

10/09/2012 03:30:00 PM

Od lat wiele osób przekonywało mnie, że Niemcy to kraj bardziej cywilizowany od Polski - taki zachodni, europejski, nowoczesny...

"Wyemigrowani" przyjaciele często krzywią się na to, co spotykają w Polsce i dziwią się, jak my w ogóle możemy tu żyć?

W Niemczech to mnie zdarzało się dziwić im...


Pierwsza sprawa to WiFi. Nie sądziłam, że wyjeżdżając do kraju o tak wysokiej ;-) cywilizacji przez cały pobyt będę go pozbawiona. Choć niektórzy mnie uprzedzali, nie wierzyłam im. Myślałam, że źle szukają, bo przecież WiFi na pewno jest teraz wszędzie, zwłaszcza w takim cywilizowanym kraju.

Byłam w błędzie. I w kropce, bo nie miałam internetu!


Nie dość, że mieszkałam u osoby, które żyje "niepodłączona", to jeszcze nigdzie nie mogłam znaleźć WiFi. W Polsce w wielu miejscach, zwłaszcza w miastach można korzystać z "internetu w powietrzu" za darmo. W Niemczech mój telefon łapał czasem WiFi gdzieś w okolicy, ale zawsze była to tajemnicza sieć na hasło - także w "kafejach". Wchodziłam więc do nich i prosiłam o hasło, a wtedy okazywało się, że albo nikt tam nie zna hasła, albo obsługa nawet nie wie, że ma WiFi, a co dopiero jakieś hasło...


Następna sprawa to kolej. Owszem, działa prężnie, pociągi są czyste i punktualne, ale nieco drogie i widać, że niemiecka kolej jest monopolistą. I to do tego stopnia, że nie ma konkurencji nawet w sieciach autobusowych. Podobno zakazują tego przepisy prawne, chroniące kolej.

Przekonałam się o tym kiedy postanowiłam wybrać się na wycieczkę do Wuppertalu, sławionego ;-) na niektórych blogach. Udałam się więc na dworzec w Remscheid, gdzie zamierzałam kupić bilet w automacie, bo kasy tam nie ma. Niestety, oba automaty były zepsute... Pan, który próbował kupić bilet przede mną to potwierdził. Widząc, że moja znajomość niemieckiego jest niezwykle uboga ;-) rozłożył ręce, mówiąc "kaput". Zrozumiałam. :-)

Spytałam jeszcze panów, czekających na pociąg i wyglądających na osoby znające inne języki. Dogadaliśmy się po angielsku. Potwierdzili, że automaty są zepsute i biletów w nich nie kupię. Spytałam ich, czy muszę kupić w pociągu i usłyszałam, że nie. W pociągu biletów nie sprzedają, tylko je sprawdzają.

- Więc gdzie mogę kupić bilet? - chciałam wiedzieć. - Jest tu gdzieś jakaś kasa?
- Nie - odparli. - Ale może za jakiś czas naprawią automaty? - dodali optymistycznie.

To "może" zabrzmiało złowrogo, ale zapytałam, za jaki czas może się to zdarzyć.

- No... Może za kilka godzin?

Myślałam, że się naigrawają, ale nie....

Zwątpiłam i chyba odbiło mi się to na twarzy, bo panowie mnie pocieszyli, mówiąc, że dla nich to też problem, bo przez te zepsute automaty się spóźnią do pracy. Mają bowiem bilet na jakąś strefę i mogą na nim dojechać do następnej stacji, a tam wysiądą i kupią bilety dalej, ale następny pociąg będą mieli za prawie pół godziny...

Wyglądało na to, że są do tego przyzwyczajeni...

Powiedzieli, że mogę spróbować wsiąść do pociągu i tłumaczyć, że automaty były zepsute, to może obsługa pociągu nie będzie miała nic przeciwko temu żebym podjechała z nimi i kupiła bilet na ten i kolejny na następnej stacji. Jednak nie byli pewni, jak ta obsługa do tego podejdzie, więc nie ryzykowałam. Zwłaszcza, że było wysoce prawdopodobne, że się z tą obsługą nie dogadam...

Kiedy wróciłam, dowiedziałam się, że tak się zdarza i rzeczywiście, jeśli ma się bilet na strefę, to jedzie się do następnej stacji i tam kupuje bilet, a jeśli nie to... lepiej nie wsiadać bez biletu, tylko poczekać aż naprawią automaty.

Tym sposobem nie zwiedziłam Wuppertalu... ;-(

I proszę mi już nie opowiadać o tym, że w Niemczech to jest taka wspaniała cywilizacja, a w Polsce nie! ;-)


Zobacz też:

19 komentarze

  1. Przez takie stereotypowe wyobrażenie o Niemcach pamiętam swoje rozczarowanie Berlinem. Miało być tak zachodnio, a było kiełbasianie, kartoflanie, smętnie z blokowiskami w tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fajny opis! :-) "Kiełbasianie, kartoflanie". :-D

      Ciekawe, jak wielu osobom podróż weryfikuje wyobrażenia o danym kraju.

      Usuń
  2. :), nie będę twierdziła, że jest bardziej cywilizowanie, ale mają tanie wersje biletów dla podróżujących w weekendy, z tego co pamiętam za ok. 40 euro może podróżować 5 osób w dowolnym kierunku po całym kraju i obejmuje to także komunikację miejską :), jak w każdym kraju wygodniej znać język :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, mają, ale cóż z tego, gdy automat się zepsuje? ;-)

      No i trzeba się włóczyć w pięc osob, a nie samotnie, jak ja.

      Usuń
  3. Me encantan estas tomas fotográficas... y la del patito... es una ricura!
    Lo que deduzco de la traduccion que hace google... es que has tenido problemas en Alemania... con la "eficacia tecnológica alemana"... ¿es eso, verdad? pues vaya... yo tambien pensaba que eran "perfectos"...!!!
    saludos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no son perfectos! ;-)

      (Y hay muchas ortigas (?) - las plantas "agresivas";-) )

      Usuń
  4. Ciekawa historia :) ja będąc w Berlinie miałem okazję zobaczyć tę niemiecką maszynę z nieco lepszej strony (choć jak widać po komentarzach i w Berlinie może być inaczej niż mówią stereotypy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahha, zawsze to mówię. My Polacy nie zawsze wiemy co mamy, nie jest tu wcale bardziej cywilizowanie(co prawda nie ma tu tylu problemów z netem hahaha), oj wiele bym dał żeby być u siebie i żyć w swoim własnym domu i kraju, chociaż już jestem chyba trochę za długo na zewnątrz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tutaj nie mam żadnych problemów z netem. :-)
      Warto czasem wpaść w rodzinne strony.
      No i to prawda, nie doceniamy wielu rzeczy, zachwycając się zamorskimi cudami, które mogą się okazać, jak to napisała Fotograsia "kiełbasiane" ;-)

      Usuń
  6. Beautiful and very interesting blog ... great photos.
    Greetings.

    OdpowiedzUsuń
  7. No proszę. Więc jednak nie zawsze u sąsiada trawa jest bardziej zielona... ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja gdy jeździłam pociągami regionalnymi w Niemczech (czyli tymi zwykłymi, bez miejscówek, nie IC), zdarzało się, że się najeździłam z kilkoma przesiadkami, przez kilka dni, i ani razu nie sprawdzono mi biletu :P Tu jedynie w IC i innych pociągach z miejscówkami zawsze sprawdzane są bilety, w pozostałych niekoniecznie, trochę jak w komunikacji miejskiej - można trafić na kanara, ale nie jest to częste zjawisko :P Ale z drugiej strony, pewnie też bałabym się ryzykować i wsiadać bez.

    I masz rację, w Niemczech nie wszystko jest idealne. Może technologia jest trochę do przodu, możę wszystko wygląda odrobinę porządniej, ale za to ludzie tam są kompletnie bez wyobraźni i strasznie nieelastyczni - jeżeli coś jest nie tak, albo idzie niezgodnie z planem, to nagle wszystko się wali, bo jeżeli nie jest idealnie i po kolei to już nikt nie wie, co zrobić. Np automaty - niby to nowoczesne i dobre rozwiązanie, ale powinna też być kasa, bo technologia przecież też zawodzi wtedy przydałaby się chociażby taka skrzywiona i pijąca kawę "pani w okienku". Ale o tym już nikt nie pomyśli, klapki na oczach i koniec ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakoś głupio tak jechać bez biletu... Mogłaby chociaż być możliwość kupienia biletu u kontrolerów czy konduktorów w pociągu...

      Usuń
  9. Ciekawe jest, to co piszesz! Niestety mam podobne doświadczenia internetowe z Duesseldorfu, poza tym Niemiec w ogóle nie znam. Interesujące są takie podróżnicze ciekawostki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie znałam, to był mój pierwszy taki wyjazd, choć bliska mi osoba mieszka tam już ponad 12 lat. ;-) Wcześniej bywałam tam właściwie tylko przejazdem, czy raczej "przesiadką". ;-)

      Usuń

Spam będzie usuwany.