Krakowskie targi książki – plusy i minusy

11/05/2015 05:09:00 PM

Po tegorocznych Targach Książki w Krakowie nabrałam chęci, by napisać coś jeszcze poza podziękowaniami.


Odkryłam, że na blogach czytelnicy cenią sobie listy, wyliczanki i inne rodzaje buchalterii stosowanej. :-) Więc dzisiejsza notka będzie w tym stylu. Co mi się na tych targach podobało, a co nie.

Plusy:


1. Czytelnicy

Plus nad plusami. Targi dają możliwość spotkania wielu różnych czytelników i porozmawiania z nimi. Można się dowiedzieć, co myślą o przeczytanych już książkach  i czego oczekują od kolejnych. Opowiadają ciekawe historie i na ogół są bardzo sympatycznymi ludźmi.

Najbardziej niesamowite są dla mnie chwile, kiedy ktoś przychodzi z moją książką – mocno rozczytaną i chce, by mu ją podpisać. A jeśli ktoś ma kilka książek (np. serię nowohucką) to już w ogóle... No, nie wierzę! ;-)

2. Znajomi

Głównie tacy z branży wydawniczej.

Jak już wspominałam, pracowałam w wydawnictwach i poznałam wtedy wiele osób, które też tam pracowały. Większość z nich nadal pracuje w tej branży. Targi to zawsze okazja do spotkania ich, porozmawiania, podzielenia się informacjami i spostrzeżeniami.

3. Wydawcy


Wielu różnych wydawców w jednym miejscu. Niektórzy z nich podpadają pod punkt 2., bo znamy się z dawnych lat, inni dopiero teraz dają się poznać.

Już w ubiegłym roku, na krakowskich targach odkryłam, jak bardzo polscy wydawcy zaczęli się interesować polskimi autorami. Kiedyś na targach nie dostawałam ofert wydania książek od wydawnictw, z którymi wcześniej nie miałam kontaktu. 

4. Spotkania z autorami


Niektórzy autorzy też podpadają pod punkt 2., bo poznałam ich w czasach pracy w wydawnictwach. Dla wielu zawsze pozostanę „panią Kasią od umów”. ;-) Niektórzy nawet nie zauważyli, że teraz też piszę (ale też nie obnoszę się z tym jakoś szczególnie), są nawet tacy, którzy ciągle pytają, co słychać w moich dawnych miejscach pracy – dla nich pozostałam tam na zawsze.

Na targach można też spotkać autorów, których podziwiam, czytam ich książki, a nie miałam okazji spotkać ich wcześniej. I pewnie nie miałabym poza targami. Często nawet nie ma do nich kolejek (dla mnie to wielki plus, bo nie cierpię stać w kolejkach – chyba mam traumę z dzieciństwa w PRL...)

5. Więcej przestrzeni niż w poprzednim miejscu.


Plusem (jedynym, jak dla mnie) nowej lokalizacji jest więcej miejsca niż w poprzednim miejscu. I nie ma teraz takiego koszmarnego zaduchu. Niestety pod innymi względami zmiana lokalizacji trafia u mnie do minusów...

Minusy:


1. Nowa lokalizacja.


Od ubiegłego roku krakowskie targi odbywają się w nowym miejscu. Niby w okolicy Nowej Huty, ale lokalizacja i dojazd nie są dogodne.

Zawsze się zastanawiam, czy naprawdę w tak dużym mieście nie udałoby się zorganizować targów w łatwiej dostępnym miejscu? Wielu znajomych, którzy chcieli wpaść na targi – zrezygnowało z tego. Szkoda.

2. Półmaraton „zgrany” z targami


W tym roku krakowscy urzędnicy wykazali się iście ułańską fantazją: w targową sobotę (zwykle to najważniejszy dzień targów, kiedy jest największy ruch) odbywał się w tym dniu półmaraton. Jego trasa przebiegała m.in. przez Aleję Pokoju, która z tej okazji została zamknięta dla ruchu. Tym sposobem odcięto drogę dojazdową na targi oraz utrudniono dojazd innymi drogami.

Jechałam Nowohucką od strony Czyżyn i utknęłam w gigantycznym korku. Przejechanie jednego przystanku zajęło nam 20 minut.

Dzięki temu pomysłowi z odwiedzenia targów zrezygnowały kolejne osoby...

3. Bilety


Bilety wstępu na takie targi, co coś co zawsze mnie zastanawia: czy z nich naprawdę jest aż tak wielki zysk, żeby zniechęcać wiele osób, które z tego powodu nie odwiedzą targów?

Nie chodzi tu o cenę biletu, ale o kolejki do kas. Przecież gdyby wstęp był wolny, jak na wiele targów (nie tylko książki), przyszłoby więcej osób i wszystkim na targach przyniosłoby to pewnie większe zyski niż dochód z biletów (które kupią tylko te osoby, którym chce się odstać swoje).

Co więcej: na tych targach nawet po zakupie biletu nie można było wyjść z budynku. W takim wypadku trzeba kupić nowy bilet (od nowa stojąc w kolejce).

Umówiłam się na targach z koleżanką, która utknęła w korku na jeszcze dłużej niż ja. Czekając na nią chciałam jej kupić bilet. Odstałam swoje w kolejce, a przy kasie dowiedziałam się, ze z tym biletem mam od razu wejść, nie mogę dać go innej osobie przy wejściu do budynku...

Ręce. Mi. Opadły.

4. Niekompetentni ludzie na niektórych stoiskach.


Pytani o określoną książkę nie wiedzą, o co chodzi i podtykają inne. I żeby chociaż były one w jakiś sposób podobne do tego, co chciałam kupić... Gdy pytałam o „literaturę piękną” podsuwano mi  poradniki „jak żyć” i „jak sprzątać”, wynurzenia nieznanych mi celebrytów i kalendarze ścienne z owymi...



Poza plusami i minusami pojawiły się też elementy, które trudno zakwalifikować jednoznacznie do jednych lub drugich. To raczej takie targowe ciekawostki.

Na pewno jest to materiał na kolejny wpis lub wiele wpisów.


(Zdjęcie: materiały prasowe)

Zobacz też:

0 komentarze

Spam będzie usuwany.