Międzynarodowo w Andaluzji
12/19/2011 11:23:00 AM
Jak już wspomniałam (tu i tu), byłam ostatnio w Andaluzji w niezwykłym, międzynarodowym i wielokulturowym towarzystwie. Ta piękna dziewczyna, sfotografowana w Alhambrze to Oya z Istambułu.
Pierwszy raz w życiu brałam udział w zorganizowanej wycieczce objazdowej, której dodatkową atrakcją było wielkie urozmaicenie uczestników. Było tam ze mną 15 osób w wieku od 18 do 70 lat, z różnych krajów, które uczą się hiszpańskiego w filiach Instytutu Cervantesa w swoich krajach.
Rozmawialiśmy na ogół po hiszpańsku. Na ogół, bo niektórzy nie nauczyli się jeszcze zbyt wiele, więc rozmawiało się z nimi np. po angielsku, w innych językach lub też na inne sposoby, które działają ;-) W każdym razie problemów komunikacyjnych nie zauważyłam.
Z Tessą, która jest Angielką chyba wszyscy tak rozmawiali – nie jestem pewna, bo z nią chyba najmniej rozmawiałam (ale po hiszpańsku ;-)).
Z kolei Janę zmuszałam do rozmawiania w naszych językach. Za bardzo lubię czeski (którego nie znam, tylko bardzo lubię ;-)), żeby nie wykorzystać takiej okazji. ;-)
Wszyscy robili zdjęcia, jak to bywa przy takich okazjach, a ponieważ ja fotografowałam nie tylko te wszystkie artefakty, które oglądaliśmy, ale także swoich towarzyszy podróży, pierwszego dnia niektórzy wzięli mnie za oficjalną fotografkę imprezy. ;-)
Każda osoba z grupy, z którą porozmawiałam okazywała się ciekawa i sympatyczna.
Wszyscy mają jakieś dodatkowe pasje i fajne poczucie humoru. Z każdym można było pogadać i to było nawet ciekawsze niż zwiedzanie – które też było ciekawe, bo byliśmy w ciekawych miejscach.
A oto mi niesamowici towarzysze podróży.
Muszę zacząć od Elisabeth – najstarszej uczestniczki wyprawy. Chciałabym być taka, jak ona, gdy będę w jej wieku – mieć mądrość, zdobytą z wiekiem i ciągle zachować taką duchową młodość.
Elisabeth jest emerytowaną nauczycielką angielskiego i bibliotekarką z Paryża. Na emeryturze zaczęła uczyć się hiszpańskiego i w krótkim czasie się go nauczyła. Mówi w nim świetnie. :-)
Najmłodszą uczestniczką była Oya z pierwszego zdjęcia (i z wielu innych, bo dobrze się ją fotografowało). Oya ma 18 lat i trochę mi przypominała mnie, kiedy byłam w tym wieku.
Tak samo, jak ja w wieku 18 lat dostała się na studia i też na psychologię. Tak samo jak ja, w tym wieku, wszędzie chodziła z aparatem.
To Miloš – młody wykładowca matematyki na Uniwersytecie w Belgradzie. Bardzo dużo wie o Polsce i tak, jak ja interesuje się mitologią słowiańską. Dużo czasu spędziliśmy porównując mity, wierzenia i przesądy w naszych krajach, ale także różne zwyczaje i tradycje.
Edit jest Węgierką, ale przyjechała z Irlandii. Dlatego nie było na wycieczce żadnego Irlandczyka, za to aż dwoje Węgrów. Kiedy rozmawiali po węgiersku – nikt poza nimi nic nie rozumiał. I nikt poza nimi nie miał takiej supermocy. ;-)
Tym „Węgrem z Węgier” był fotogeniczny Marton.
Były też po dwie osoby z Niemiec, z Włoch i z Grecji.
Z Grecji – dwie bardzo fajne dziewczyny. To piękna Stavroula.
Ivi zawodowo zajmuje się urządzaniem domów i naprawdę ma świetny gust. Nie mogłam się napatrzeć na jej rzeczy. I lubi Eschera! :-)
Mathias z Niemiec miał ze mną tyle wspólnego, że też jest pisarzem i wydaje książki. Mieliśmy więc o czym porozmawiać. ;-)
Z Niemiec był też Ricardo. Niech nikogo nie zmyli jego imię. I nazwisko. Oraz hiszpańskie pochodzenie. ;-) Ricardo jest adwokatem.
A to bardzo sympatyczna Francesca z Rzymu. Mówiła po hiszpańsku chyba najlepiej z nas wszystkich. Zdolna z niej bestia. :-)
Z Włoch pochodziła też Tiziana.
Regina z Wiednia i ja zawsze miałyśmy pokoje obok siebie. I zawsze na samym końcu.
Nie wiedziałyśmy, co to za spisek? W końcu Regina poczyniła odkrycie: pokoje są przydzielane wg kolejności alfabetycznej miast, a Viena i Varsovia są na „V”!
Birgitta ze Sztokholmu – jest instruktorką tanga.
Ana z Portugalii ma córkę, która studiuje w Hiszpanii. Ona sama jest lekarką, pracuje na oddziale ortopedii-traumatologii.
Była kiedyś w Krakowie, moim rodzinnym mieście i miło je wspominała, ale kiedy opowiadała o Krakowie, dotarło do mnie, jak różny jest Kraków mieszkańców i Kraków turystów. Jedni i drudzy odwiedzają inne miejsca i poznają miasto od innej strony.
To Jana z Czech. Nie wiedziała, że "Bolek i Lolek" to polski film. Ale już wie. :-)
Tessa, z którą nie zdążyłam zbyt wiele porozmawiać.
A ten tajemniczy mężczyzna w czerni, to Fran, który ogarniał to wszystko.
Była jeszcze Ainhoa, ale, spryciara, tak się czaiła, że nie udało mi się zrobić jej żadnego porządnego portretu.
Ale załapała się na zdjęcia grupowe.
0 komentarze
Spam będzie usuwany.