Ostatnio jestem prawie jak Vanessa - cały wolny czas pochłania mi czytanie gazet. Tyle, że nieaktualnych – przekopuję się przez prasę z końca XIX i początku XX wieku.

„Tajemnice starego pałacu” muszą być dopracowane, żeby żaden historyk-perfekcjonista nie miał się czego czepić!

Pisanie takich książek bardzo poszerza horyzonty – wiecie ile się dowiedziałam o motoryzacji pod koniec lat trzydziestych minionego wieku, pisząc „Ducha z Niewiadomic”? ;-)

Czytając prasę z przełomu wieków przekonałam się, że Alfred Grodzki (który, jak wspomniała w „Duchu z Niewiadomic” Róża Niewiadomska, woził ją jednym z pierwszych samochodów) był naprawdę potęgą. Praktycznie nie było gazety, w której nie byłoby reklamy któregoś z jego produktów!

Poza tym na początku wieków wynalazki i patenty były w cenie – aż roi się od ich reklam.

Niektóre ilustracje i reklamy dają wyobrażenie tego, jak wyglądało wtedy życie codzienne, ludzie, to, czym się otaczali...

 Najbardziej zafascynowała mnie „Fosfatyna”. Co to takiego? Muszę ten temat zgłębić, bo „Fosfatyna” to jeden najbardziej reklamowanych produktów przełomu wieków.

Wszędzie jej pełno, a nigdy wcześniej się z nią nie spotkałam – nie tylko „bezpośrednio”, ale także w książkach i filmach, choć lubię historyczne książki i filmy. Karmiło się tym dzieci. Aby zdrowe były... 

Słyszeliście kiedyś o tym wynalazku?

Chcecie więcej wpisów na temat badań źródłowych i odkrywania przeszłości w tym, co pozostało z tamtych czasów?