Na razie nie będę zdradzać, o czym jest, ale pochwalę się, że to moja najszybciej napisana książka. Powstała w ciągu około miesiąca! A w tym czasie były święta i przez ponad tydzień byłam chora, więc zajmowałam się nią jeszcze krócej.

Zanim jednak pomyślicie, że to musi być straszna kicha (albo, że jestem super pracowita i/lub genialna), coś Wam zdradzę: TO BARDZO KRÓTKA KSIĄŻKA!

Musiałam się zmieścić w 15.000 znaków, a to bardzo mało. Około 8 stron „standardowego maszynopisu”.

Jednak nie jest to najkrótsza książka, jaką w życiu napisałam. Najkrótszą moją książką jest „Przygoda w Himalajach”, która nie mogła przekroczyć 30 zdań. Niby niewiele, ale pisałam ją strasznie długo i na raty, bo nie mogłam używać  ó, ę, ą, ch, ś/si, ź/zi, ć/ci, dź/dzi, ń/ni, dz, sz, cz, ż/rz i dż.

Teraz mogłam korzystać ze wszystkich liter, a jedynym ograniczeniem było to 15.000 znaków (które zresztą i tak lekko przekroczyłam).

No i język, który musiał być dopasowany do możliwości przedszkolaków. Pod tym względem łatwiej się pisze dla dorosłych.

Ale to nie jest koniec pracy nad tą książką. Na pewno będzie jeszcze dopracowywana. Teraz czekam na uwagi od wydawnictwa.

Zaraz potem biorę się za pisanie czegoś nowego i na razie będzie to kolejny „tajny projekt”.